niedziela, 23 czerwca 2013

poezja: Teatr żywych lalek


siadłam w kącie swego życia
nie ma okien nie ma drzwi
tylko cicho gra muzyka
mogę wreszcie znów oddychać

zrzucić maskę tęcz upiętych
i odsłonić bladą twarz
zdjąć przebranie normalności
i nareszcie przestać grać

jestem sama godzinami
ciągle trzymasz mnie za rękę
mija dzień za dniem w rozpaczy
ty nie widzisz nawet łez

chcę być z tobą być tak blisko
byś utulił ból w mym świecie
świecznik nadal stoi pusty
słońce stoi gdzieś w ogrodzie

już nie marzę gdyż nie mogę
płaczą usta płaczą dłonie
wszystko rani coraz bardziej
coraz mniej mnie we mnie samej

chcę czuć ciepło w twoim głosie
boję ludzi się w kaplicy
siedzę sama w tym pokoju ciągle sama
i wciąż czekam na twe dłonie



napisany: 06.11.2009 0:13 a.m.

5 komentarzy:

  1. Życiowe powiem. Bardzo życiowe. Doskonale wyrażasz swe uczucia i doznania. Często odczuwam podobnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wielu ludzi mi przypisuje infantylizm i wyolbrzymianie wszystkiego, może coś w tym jest. Ten utwór pisałam w wieku jakichś 14 lat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyolbrzymienia nie są złe ,aczkolwiek nie widzę ich tu. Przynajmniej nie przesadnie.
      Bardzo dobry tekst.

      Usuń
  3. Hmm, bardzo ładnie się zaczęło, naprawdę, jestem pełna podziwu <3 Pięknie wyrażone uczucia, ale ta ostatnia, albo nawet 2 ostatnie jakoś nie do końca dobrze sklejone ;) I tak myślę, że jest świetnie! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak u mnie w poezji już niestety wychodzi, że niestety czasem mi któras strofa się zepsuje w obiorze. Dlatego się zbyt za to obecnie nie biorę.

      Usuń