piątek, 12 lipca 2013

Lea Elizabeth #13

Poprzednie:
1-10 11 12

     Słodkie szepty odbijające się od powierzchni tej powłoki są tylko przyjemne, póki pozostają gdzieś daleko i są nie osiągalne. Nie mogę ich zrozumieć. To dobrze. Niewiedza jest pięknym poniekąd stanem.

     Odruchowo odpalam kolejnego papierosa, Tak jakbym miała wbudowany jakiś mechanizm myślący za mnie. Nie leżę całymi dniami. Funkcjonuję niemalże normalnie. Wnętrze i zewnątrz stają się powoli podążać ku różnym kierunkom.

     Wnętrze zapada się coraz bardziej, odwracając się plecami do światła podąża dalej i dalej w kierunku własnego cienia. Miękkiego i pociągającego. Chciałoby się wtulić w jego kontury. W mroku nie widać niedoskonałości i zagrożeń. Taki świat jest lepszy...

     Głupia! Wyłaź z tamtą!

     Druga idzie pod prąd, w kierunku oślepiającej jasności. Która jest tak naprawdę mieszanką trucizny i syfu dnia codziennego. Pod pozorem radości udaje, że realizuje swoje marzenia. Ileż jest jednak w tym absurdu. Udaje, że ma jakiś cel, aby tylko trzymać się powierzchni w pięknie umalowanych ustach.

     Wyciągam rękę po słoiczek. Niby się opierasz i gryziesz własną dłoń. Wiesz jednak dobrze, że tak jest lepiej. Poddaj się na chwilę. Teraz nikt nie patrzy.

     Kilka białawych pastylek wysypuje się na blat stołu. Jakoś jakby układając się w lekko wykrzywiony uśmiech. Malutcy przyjaciele, którzy jakże pięknie potrafią zabijać.

1 komentarz:

  1. Jak zawsze świetnie oddajesz postać i dalej ciekawisz jej surrealistycznymi doznaniami :D

    OdpowiedzUsuń